środa, 26 listopada 2014




Od wypadu do galerii minęło już kilka dni. Codziennie widywałam się z Liamem. Nawet zabrał mnie do siebie i poznał z Susan, która okrzyknęła mnie bohaterką słysząc, co zrobiłam Denisowi w centrum handlowym. Bardzo ją polubiłam więc omówiłyśmy się na kawę. Same, co Liam odebrał jako osobistą obrazę. Razem z Su śmiałyśmy się z tego, ale on chyba o tym nie wiedział. Siostra chłopaka stała mi się bardzo bliska i po pewnym czasie byłam stałym gościem w ich domu. Często u nich nocowałam, ale Trudy chyba była z tego zadowolona, ponieważ w końcu znalazłam przyjaciółkę. Tym razem byliśmy tylko we dwoje. Ja i Lee. Spacerowaliśmy ciemnymi uliczkami kiedy do głowy wpadł mi szalony pomysł. Przytuliłam chłopaka i szepnęłam mu kusicielsko do ucha.
- Chodźmy do mnie.
- A co z Trudy? - spytał. Uśmiechnęłam nonszalancko i wzruszając  ramionami powiedziałam:
- Tak się składa, ze jest w delegacji. - w odpowiedzi pocałował mnie. Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy do mnie. Wkładając klucz do zamka poczułam, ze Lee delikatnie mnie całuje. Rozpoczął za uchem, aby skończyć na obojczyku. Jego wędrówka pewnie trwałaby dłużej gdyby nie moja interwencja. Mianowicie otworzyłam drzwi, złapałam za poły jego koszuli i wyciągnęłam go do środka. Zamknęłam drzwi i oświeciłam światło w korytarzu, jednocześnie próbując zerwać z Liama koszulkę. Kiedy wykonałam swoje zadanie moim oczom ukazała się twarda, muskularna klatka piersiowa chłopaka. Lee całując jednym ruchem pozbawił mnie bluzki, pod którą ukrywał się czarny koronkowy stanik. Chłopak odsunął się, by złapać oddech i spojrzał na mnie z zachwytem błyszczącym w oczach, po czym znów zatraciliśmy się w pocałunku. Nie wiem dokładnie kiedy to się stało, ale pojawiliśmy się w ciemnej kuchni. Ręce Liama wędrowały po moim ciele wywołując u mnie dreszcze rozkoszy. Moja ręka wyznaczała szlak na jego umięśnionych plecach, a w tym czasie druga bawiła się jego włosami. Podniósł mnie i posadził na blacie całując mój obojczyk. Położyłam się czując pod plecami chłodną powierzchnię blatu, a on swoimi ustami nadal wyznaczał trasę na moim ciele. Zaczął pieścić mój brzuch, a ja wygięłam się w łuk przy okazji strącając patelnię na podłogę. Lee roześmiał się, a jego gorący oddech owionął całe moje ciało wywołując kolejną fale pożądania. Wtedy zapaliło się światło ukazując nam Trudy w piżamie i z kijem baseballowym w ręku. Krzyknęłam zeskakując z blatu. Lee schował mnie sobie za plecami. Trudy upuściła kij i roześmiała się na całe gardło.
- Mamo.. Ja .. Ty przecież miałaś być w delegacji! - powiedziałam zapewne czerwona jak burak próbując znaleźć moja bluzkę, która jak się okazało leżała w korytarzu przy drzwiach.
- Tak. Wczoraj. - odpowiedziała i znów się rozchichotała. - spokojnie, róbcie co chcecie tylko zostawcie te biedne patelnie w spokoju! - wybuchła niekontrolowanym śmiechem, a po sekundzie zawtórowaliśmy jej.
- Dobrze, będziemy ciszej - odezwał się Liam i oberwał ode mnie w bok. Co jeszcze bardziej go rozśmieszyło.
- Dobranoc mamo.
- Dobranoc, dobranoc - odrzekła z błyskiem w oku i wróciła do swojej sypialni. Kiedy straciłam ją z oczu Lee roześmiał się w ustami przy moich wargach.
- No pięknie - rzekł z roześmianymi oczami zaglądającymi w głąb mojej duszy. Przy nim czułam si bezpieczna.
- Już zawsze będzie mi to wypominać - parsknęłam, a on pocałował mnie w czoło.
- Ubierz się, bo nie mogę się skupić. -wyszeptał lekko zachrypniętym głosem.
- A ja co mam niby powiedzieć? - spytałam zawadiacko po czym skierowałam się do korytarza po górna część naszej garderoby. W drodze do kuchni założyłam już swoją, a następnie rzuciłam Liamowi jego koszulkę. Złapał ja i wciągnął na siebie sprawnym ruchem. Zgasiłam światło, wzięliśmy się za ręce  i weszliśmy po schodach do mojego pokoju. Leżałam w ramionach chłopaka, a on całował mnie czule po włosach. Później odpłynęłam w niebyt.

________________________________________________________________
Spokojnie, podczas pisania tego rozdziału żadna patelnia nie odniosła uszczerbku na zdrowiu ;D
Miłego dnia ^^

czwartek, 30 października 2014

     

 
   Następnego dnia byłam cała w skowronkach. Mama zachowywała się dziwnie, ale nie bardziej niż zawsze. No może troszkę... Ale nie przejęłam się tym, bo sądziłam, ze po prostu jest zawstydzona wczorajszą akcją. Wciągnęłam w siebie miskę płatków i chciałam już iść do lasu kiedy zatrzymał mnie głos Trudy.
- Kochanie?! Czy mogłabyś przyjść na moment? - krzyknęła z drugiej strony domu.
- Już lecę! - szybkim krokiem weszłam do sypialni mamy i zastałam ja malującą się przy toaletce. - Tak?
- Mogłabyś zrobić zakupy? Brakuje kilku rzeczy w domu, a ja lecę do pracy.
- Tej, która dostałaś od Davida? - spytałam z rozbawieniem w głosie na co mama się zarumieniła. Widząc to roześmiałam się na głos. Czegoś takiego nie widzi się codziennie więc postanowiłam posłużyć się tym i trochę pozawstydzać mamę. - No już spokojnie. Mogę iść, tylko przygotuj listę czy coś. Przy okazji wybiorę się do kilku sklepów z ciuchami, bo z dużej ilości powyrastałam. Przyda się coś nowego w szafie. - powiedziałam po czym uśmiechnęłam się.
- Dziękuje. - powiedziała nadal zarumieniona. Nagle w jej oczach ujrzałam bestialski błysk. - Czy Lee pójdzie z tobą? - a wiec to tak chciała grać. Sprytnie.
- Lee ma zajęty grafik. - odparłam ze spokojem, z którego byłam dumna. Mama dała mi listę i zbyła mnie słowami.
- To leć. Pa słońce.
- Pa mamo.
Weszłam do garażu i odpaliłam moja furgonetkę, którą Trudy ochrzciła imieniem Betty. Ruszyłam do centrum handlowego na obrzeżu miasta. Postanowiłam najpierw rozejrzeć się za ubraniami, a później produktami spożywczymi, aby nie musieć targać ze sobą do odzieżowego tylu toreb. Po półgodzinie byłam zrezygnowana, ponieważ nie znalazłam nic co przykułoby moja uwagę, ale wtedy coś właśnie to zrobiło. Raczej nie coś, a ktoś. Dużo ktosiów. Byli to chłopcy w moim wieku. Utworzyli koło, a w nim stały dwie osoby. Zamarłam kiedy zobaczyłam, ze tymi osobami są Lee i brunet z lasu. Kłócili się o coś i podejrzewałam, ze krąg niekoniecznie składa się z wiernych fanów Liama. Wtedy usłyszałam strzępek rozmowy głównych zaaferowanych.
- Jesteś żałosny Denis. Byłeś i będziesz. Stać cie nawet na to by skrzywdzić wpatrzoną w ciebie siedemnastolatkę! W dodatku siostrę twojego kumpla! Jesteś po prostu zerem! Ciesz się, ze cie nie zabiłem ty parszywy dupku! - głos Liama ociekał jadem, był coraz głośniejszy, a ostatnie zdanie prawie wykrzyczał. Mnie przeszedł dreszcz, ale brunet roześmiał się mu w twarz.
- Jestem żałosny mówisz? Ale to nie ja się chowałem za tą suką z lasu. To wariatka, odludek, a ty widząc ja rozkleiłeś się. Łee on skrzywdził moją siostrę! Łee ja miałem ja pilnować! - jego kumple ryknęli głupkowatym śmiechem, a ja nie wytrzymałam. Gorąca od furii, która mnie ogarnęła popchnęłam jakiegoś kolesia by dostać się do środka. Denis spojrzał na  mnie w tym samym momencie kiedy moja pięść wylądowała  na środku jego twarzy. Zatoczył się i upadł z hukiem na posadzkę. Wszyscy zebrani patrzyli na mnie ogłupiali. Nie byłam zła za to jak mnie nazwał. Co to, to nie. Wściekłam za to co mówił o Liamie. Z furią w oczach ponownie ruszyłam ku niemu chcąc wymierzyć sprawiedliwość lecz wtedy ktoś złapał mnie za ramiona. Wpatrując się w krew, która wartkimi strumieniami leciała z nosa Denisa zaczęłam się szarpać z osoba za moimi plecami. Zgromadzeni patrzyli na mnie ogłupiali, ale ja szukałam tylko Liama. Okazało się, ze to właśnie on mnie powstrzymywał przed kolejnym ciosem. Próbował wyciągnąć mnie poza krąg, ale ja nie zamierzałam się tak łatwo poddać. Nie po tym co słyszałam.
- Wariatka! Ludzie, ona jest walnięta! -krzyknął Denis, a ja z kolejna falą złości naplułam mu w twarz.
- Idziemy! -syknął mi do ucha Lee.
- Nigdzie nie idę! Nie dopóki nie skopię dupy temu padalcowi! - krzyknęłam nadal się wyrywając.
- Już pokazałaś co potrafisz, no chodź! - postanowiłam pójść z nim, ale zanim to zrobiłam nadepnęłam go. Nie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji i mnie póścił. Wykorzystałam wolność i kopnęłam Denisa w krocze. Bardzo mocno. Chłopak syknął z bólu.
- Może teraz odechce ci się molestować nieletnich - powiedziałam nachylając się nad nim, a następnie odeszłam nabuzowana adrenaliną. Po jakimś czasie usłyszałam  kroki i otoczyły mnie ramiona Liama.
- Jesteś niesamowita. - szepnął mi czule do ucha. Nagle całą złość gdzieś wcięło i pozostało tylko pożądanie. Jednym ruchem odwróciłam się w jego ramionach, przyciągając go do siebie za koszule i pocałowałam go. Nie poruszył się, a ja wystraszyłam się, ze popełniłam błąd robiąc to co zrobiłam. Strach wyparował, gdy Lee położył ręce na mojej talii i przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Chłopak zagłębił pocałunek, ale nie pozostałam mu dłużna. Moja ręka drażniła jego skórę na karku, a w momencie, w którym druga powędrowała pod jego koszule i zaczęła rysować spirale na jego twardym brzuchu. Jęknał z ustami przy moich wargach. Nie przerywając pocałunku zsunął dłonie na moje uda i podniósł mnie. Oplotłam nogami jego talię i westchnęłam z rozkoszy. Lee wykorzystał sytuacje i zaczął otwierać moje usta językiem. Najpierw delikatnie, pytająco, później bardziej natarczywie. Czułam jak topnieję pod jego dotykiem i marzyłam tylko o tym, by ta chwila trwała wiecznie, ale wtedy usłyszeliśmy głośne klaskanie i wiwaty. O cholera. Chyba zapomniałam, że nadal byliśmy w galerii... Odsunęłam się i oblizałam spierzchnięte usta. Chciałam zapaść się pod ziemie. Poczułam, ze purpurowieję i wtedy spojrzałam na Liama. Jego oczy błyszczały radośnie, a usta wykrzywiały się w bezczelnym uśmieszku. Roześmiał się widząc moja reakcje za co dostał sójkę w bok.
- A to za co?! - spytał roześmiany.
- Za dobrze całujesz. To powinno być zakazane. - odpowiedziałam zachrypniętym głosem. Obdarzył mnie uśmiechem, przez który przechodzące akurat nastolatki zaczęły chichotać. O dziwo poczułam zazdrość... Przecież mógł mieć każdą, prawda? A co jeśli jestem po prostu kolejna głupią laską na jego liście?
- Znowu myślisz na głos. - wyszeptał. - i na pewno nie jesteś tylko głupia laską. - skarcił mnie, a następnie pocałował w nos. Wzięłam go za rękę i powiedziałam
- Za karę, za używanie swoich wspaniałych zdolności pomożesz mi w zakupach. - Lee westchnął teatralne i splótł swoje palce z moimi.
- Ruszajmy więc. - powiedział z uśmiechem ciągnąc mnie przez tłum gapiów, którzy wciąż pogwizdywali. Tym razem miałam to gdzieś. Z Liamem przy boku czułam, ze mogłam przenosić góry. Właściwie to po wyjściu z centrum handlowego nieśliśmy góry. Góry zakupów.

______________________________________________________________________________

Miłej nocy wszystkim ;) 

poniedziałek, 27 października 2014




   Moja mama zadowala Liamowi setki pytań i na każde odpowiadał, ale kiedy spytała jak się poznaliśmy spojrzał na mnie spłoszony.

- My... spotkaliśmy się w lesie. Lee przez przypadek trafił do mojego miejsca i zaczęliśmy rozmawiać. - wydukałam po chwili, a chłopak pokiwał głowa. Nagle zadzwonił dzwonek i mama dała nam spokój. 
- Czy twoja mama jest dziennikarką? - spytał mnie szeptem Lee. - Bo z pytaniami radzi sobie świetnie. - na te słowa parsknęłam śmiechem. Chciałam mu odpowiedzieć, ale do kuchni weszła rozradowana Trudy (moja mama) z jakimś facetem. 
- Kotku to jest David. Mój szef. Zatrudnił mnie około tydzień wstecz. - przedstawiła mężczyznę mama.
- Szef? Dlaczego wcześniej nic nie mówiłaś? - spytałam oburzona.
- Wspominałam ci. Wtedy jak wróciłaś późno do domu. - na te słowa odwróciłam wzrok. Pewnie, że mi mówiła. Po prostu ja zamiast wysłuchać własnej matki myślałam o chłopaku, którego nawet nie znałam. Natychmiast kopnęłam się w myślach za to i zaczęłam ze skruchą. 
- Przepraszam! Miałam coś na głowie i nie potrafiłam się skupić, a..
- Spokojnie. Nic nie się stało - przerwała mi. Lee odchrząknął. 
- Witam. Jestem Lee. - rzekł po czym wyciągnął rękę do Davida, a on w odpowiedzi nią potrząsnął.
- Miło mi. - odparł facet hipnotyzującym głosem. Po przywitaniu i rożnych innych grzecznościowych bzdetach zasiedliśmy przy stole i nie powiem, bo Trudy się postarała. Ja i Liam siedzieliśmy obok siebie, a naprzeciwko nas usadowili się David z moja matką. Naprawdę bardzo blisko, a może po prostu mi się wydawało...
- Lee? Czym zajmują się twoi rodzice? - spytała w pewnym momencie Trudy. Na te słowa chłopak spochmurniał.
- Moi rodzice nie żyją od roku. Teraz ja zajmuje się moja siostra - Susan. - odpowiedział chłodno i odwrócił wzrok, ale i tak zobaczyłam w jego oczach ból. Ból i tęsknotę. Widok Liama w taki stanie krajał mi serce i bez namysłu wzięłam pod stołem jego dłoń w swoją i spletłam swoje palce z jego. Na ten gest spojrzał na mnie  ze zdziwieniem, a później wzmocnił uścisk i mimo śladu wcześniejszego bólu w oczach podniósł jeden kącik ust do góry w rozbrajającym uśmiechu. Katem oka spostrzegłam jak Trudy i David spojrzeli po sobie znacząco. Rzuciłam mamie piorunujące spojrzenie. Zarumieniła się i zaczęła przepraszać Liama za poruszenie drażliwego tematu na co on odpowiedział wzruszeniem ramion. 
- Jak chcecie możecie iść do pokoju. - podejrzewam, że Trudy nie była, aż tak zachwycona tą opcją, ale chciała się zrekompensować. Nie czekając, aż zmieni zdanie wstałam i pociągnęłam ze sobą Lee na górę. Kiedy zamykałam drzwi pomyślałam, że to trochę dziwne, że na pierwszej randce zapraszam chłopaka do swojego pokoju. Lee posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Czyli to jednak randka. - bardziej stwierdził niż pytał. A ja ogłupiałam, bo przecież właśnie o tym samym myślałam. Chyba znów rozgryzł co siedzi w mojej głowie, bo roześmiał się i powiedział. 
- Czyli nikt ci jeszcze nie powiedział, że myślisz na głos? 
- Co? Ja.. - zaczęłam głupkowato przez co on wybuchł salwą śmiechu. Za karę dostał kuksańca w bok. 
- Auu!- krzyknął i zaczął okrutnie torturować mnie gilgotkami. W całej tej zabawie nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się na łóżku. To spostrzeżenie wywołało u mnie dreszcz. Leżeliśmy nieruchomo wpatrując się sobie w oczy. Chwycił w palce zbłąkany kosmyk moich włosów, a w jego oczach zobaczyłam błysk. Jak zaczarowana wpatrywałam się w jego ustach, a on pochylił się i pocałował mnie w czoło. Wstał powoli z ciemniejącym wzrokiem oznajmił, że na niego pora. 
- Lee? - zaczęłam kiedy wychodził. - Zobaczymy się jeszcze. Prawda? - spytałam cichutko po chwili wahania. Po tym uniósł moją dłoń do ust i z wargami na niej powiedział
- Oczywiście. - i złożył na ręce delikatny pocałunek. Odwrócił się, a ja z płonącymi policzkami i blaskiem w oczach otworzyłam drzwi mojego pokoju. Kiedy schodziliśmy po schodach usłyszałam, ze Trudy i David cicho rozmawiali. Będąc na dole zdążyłam jeszcze zarejestrować, ze już nie siedzieli, a stali bardzo blisko siebie, a moja mama uśmiechała się do szefa kokieteryjnie. Po prostu mnie zatkało. Kiedy nas zauważyli odskoczyli od siebie jak oparzeni.Nic nie mówiąc ja i Lee ruszyliśmy do wyjścia. Będąc na podjeździe zgodnie wybuchnęliśmy śmiechem. Przed oczami stała mi po prostu ich komiczna reakcja. Pożegnałam się z chłopakiem i wróciłam do środka. Próbowałam czytać, ale co chwila oczami wyobraźni widziałam wydarzenia dzisiejszego dnia. Ziewnęłam i zwinęłam się na łóżku w kulkę. Sen zmorzył mnie kiedy na ustach miałam uśmiech, a w sercu zieleń jego oczu.

_________________________________________________________________



Przepraszam za nieobecność!

Mam nadzieję, że mi wybaczycie:3 Oto dla was nowy rozdział, a ja zmykam spać.
DOBRANOC! ;*

sobota, 11 października 2014





    Minął już tydzień od wydarzenia z nożem, a ja nadal myślałam o Nim. Moje miejsce straciło przez to swój urok, ale ja mimo to chodziłam tam, bo... Po prostu miałam nadzieje, że się pojawi. Dziwiły mnie moje odczucia, bo właściwie nie znałam tego chłopaka. Ale mój umysł był nim przepełniony. Wciąż odtwarzałam go sobie w myślach. Te platynowe włosy, rzeźbione usta i oczy.. Miałam ochotę w nich utonąć co było kompletnym absurdem. Tego dnia również przesiadywał w moich myślach, a ja bez sensu bujałam się na mojej huśtawce. Właśnie miałam odepchnąć się od zbocza, ale w tym momencie się poślizgnęłam. Pewnie grzmotnęłabym na tyłek gdyby nie jego silne ramiona, które pojawiły się znikąd. Przytrzymał mnie, a następnie postawił nie odrywając ode mnie wzroku. Mimo, że mnie złapał ja nadal czułam, że spadam. Tyle, że tym razem spadałam w szmaragdową otchłań jego oczu co właściwie nie było taką złą opcją... 

- Cześć. - powiedział i posłał mi zniewalający uśmiech, który sprawił, że poczułam w brzuchu stadko motyli.
- Hej. - odpowiedziałam niepewnym głosem i uświadomiłam sobie, ze on nadal trzyma mnie w ramionach. Odsunęłam się kawałek. 
- Ja chciałem ci podziękować za to co wtedy zrobiłaś. - odezwał się lekko zażenowany po minucie milczenia.
- A co innego miałam zrobić? Jestem pewna, ze byłeś kierowany złością i w innym przypadku nie zrobiłbyś czegoś takiego. 
- Co nie zmienia faktu, że czuje się winny. Mimo tego co zrobił Susan. - odrzekł cicho, odwracając wzrok.
- Susan to twoja siostra, prawda? Czy to ona była tamtego wieczoru na pod twoim domem?
- Tak. To dobra dziewczyna, a on był moim kumplem. Nie sądziłem, ze stać go na ... coś takiego... - odpowiedział i nadal wpatrywał się w dal.
- Opowiedz mi. - szepnęłam. 
I opowiedział. Czas zatrzymał się w miejscu, a ja wsłuchiwałam się w jego opowieść z zapartym tchem. Kiedy skończył pożałowałam, że sama nie użyłam noża na tym dupku. Blondyn parsknął śmiechem. 
- To śmieszne. Czuję się jakbym znał cię od zawsze. Jakbym mógł powiedzieć ci o wszystkim, a nawet nie znam twojego imienia. - rzekł rozbawiony.
- Alexandra.
- Pasuje idealnie. - powiedział i obdarzył mnie tym uśmiechem, po którym większość panien pewnie pada trupem, ale ja tylko usiadłam na ziemi i zaczęłam wyrywać źdźbła trawy. Po chwili dołączył do mnie.
- A ty? - spytałam próbując się opanować. Ciekawe czy wie jak na mnie działa. - pomyślałam. 
- Lee. - Powiedział patrząc mi głęboko w oczy. Poczułam gorąco na policzkach. Wiedziałam, że się rumienię, ale nie interesowało mnie to, ponieważ jego wargi były niebezpiecznie blisko moich. Patrzył na moje usta. Wtedy zadzwoniła moja komórka i czar prysł. Przeczesał palcami platynowe fale, a ja odebrałam wkurzona na mamę i jej wyczucie czasu.
- Halo? - powiedziałam chyba trochę za ostro, bo Lee parsknął śmiechem.
- Alex? Coś nie tak? - spytała zdziwiona mama.
- Nie, nie. Wszystko ok. Czemu dzwonisz? 
- Chciałabym, abyś przyszła do domu. Przygotowałam kolacje, a ty Musisz kogoś poznać. - odpowiedziała po chwili.
- Dobrze. Za 20 minut będę, ale...mamo? 
- Tak skarbie? - powiedziała radośnie.
- Czy mogłabym kogoś przeprowadzić? - powiedziałam. 
- Kogoś? Chodzi ci o .. Hhm kolegę? - zanim spytała wydała dźwięk przypominający parskniecie. Nie dziwię jej się. Ludzie nazywają mnie odludkiem. Nie mam przyjaciół i nigdy nikogo nie przyprowadzałam do domu. Tym bardziej już chłopaka.
- Tak. - odparłam z uśmiechem.
- Czemu nie? - Liam chyba dopiero wtedy uświadomił sobie, ze mówimy o nim. Zaczął kręcić głową, a ja uśmiechnęłam się promiennie. - Mamo ja muszę kończyć. Do zobaczenia w domu. 
- Do zobaczenia kochanie. Nie mogę się doczekać, aby spotkać twojego kolegę. - roześmiałam i rozłączyłam się patrząc na chłopaka. 
- Oszalałaś. - powiedział z uśmiechem.
- Nie wykluczone. A teraz chodź. Moja mama chce cie poznać. - jęknął słysząc to. 
- Czy to jest randka? - zaśmiałam się.
- Chciałbyś. 
- A i owszem. - powiedział, a w brzuchu znów zawitały motyle. Tym razem prawdopodobnie po sporej dawce energetyków. Próbując to zignorować ruszyłam ścieżka w stronę domu, a Lee poszedł za mną. 

_______________________________________
Cześć ;)
Post trochę późno, ale jest. 
Nadal zachęcam do obserwowania i komentowania.
Pozdrawiam! ;*

piątek, 10 października 2014

               



                Drogi pamiętniku 
   Piszę to, ponieważ chcę opowiedzieć Ci moją historię. Na imię mi Alexandra, a moja historia rozpoczyna się tu :
  Ptaki zamilkły. Wsłuchiwałam się w ich melodię dopóki nie znikła i chcąc wypełnić pustkę wyciągnęłam odtwarzacz muzyki z moją ulubioną playlistą. Byłam już w połowie drogi do mojego miejsca. Było nim mała polanka z ogromnym drzewem w centrum. Na jednej z jego gałęzi zwisała bezładnie lina z przywiązanym palem co dawało mi prowizoryczną huśtawkę. W wolnym czasie przesiadywałam tylko tam, a miałam go bardzo dużo, ponieważ rozpoczęły się wakacje. Każdy nowy dzień przypominał swojego poprzednika. Budziłam się, jadłam, wybierałam się do lasu, jadłam, czytałam, zasypiałam. Ale ta monotonia nie nudziła, ani tym bardziej nie zasmucała mnie. Lubiłam samotność, a ona najwyraźniej odwzajemniała moje odczucia. Razem z mamą mieszkałyśmy w małym domku na wsi, nieopodal lasu. Co było bardzo korzystne, bo przed przeprowadzką, aby się do niego dostać musiałam przejść długi kawał drogi, a teraz dzielił mnie od niego kilometr. Kiedy dotarłam na miejsce była już szarówka. Od razu złapałam linę i weszłam na wzniesienie, aby się mocniej rozbujać. Nie słyszałam nic poza muzyką dobiegającą z moich słuchawek. W pewnym momencie spojrzałam w lewo i zamarłam. Za krzakami zauważyłam dwóch chłopców. Bruneta i blondyna. Zdziwiło mnie to, ponieważ do tego lasu nikt nie przychodził. Nikt, poza mną oczywiście. Czułam, że dzieje się coś złego, że nie przyszli tylko na spacer. Brunet potknął się. Jego twarz wykrzywiał autentyczny strach. Blondyn natomiast mówił coś z zaciekłą miną. I wtedy zobaczyłam, że blondyn trzymał w ręce nóż. Bez zastanowienia rzuciłam się biegiem w ich kierunku. Z każdy krokiem widziałam ich coraz dokładniej. Ten pierwszy miał orzechowe oczy i muszę przyznać... Był cholernie przystojny. Kiedy spojrzałam natomiast na blondyna zobaczyłam piękne, szmaragdowo zielone oczy i usta, które mogłabym przysiąc były wyrzeźbione. Brunet był przystojny, ale on... Chyba nigdy nie poznałam epitetu godnego do jego opisu. Nie zauważyli mnie. Kiedy byłam już metr od nich drugi uniósł nóż do góry. Wskoczyłam miedzy ich i złapałam go za nadgarstki. 
- Nie rób niczego w złości. Później będziesz tego żałować. - powiedziałam lekko schrypniętym głosem.
Nie odpowiedział. Tylko lustrował mnie wzrokiem, a ja pomimo sytuacji poczułam przyjemne ciepło. 
- Oddaj ten nóż. - odezwałam się cicho jak do spłoszonego zwierzęcia. 
Zrobił to o co prosiłam. 
- On skrzywdził moją siostrę, a ja miałem się nią opiekować. - wyszeptał z bólem w głosie, który wywołał we mnie falę współczucia i osunął się na kolana. Starałam się go podtrzymać, ale wyszło tak, ze oboje znaleźliśmy się na ziemi. Poczułam gorąca furię ogrzewającą mnie od środka. Była ona skierowana do chłopaka leżącego za mną. Odwróciłam się w jego kierunku i powiedziałam  tonem, który mógłby zamrozić słońce.
- Powinieneś już iść.
- Ale...
- Wynoś się zanim zmienię zdanie i oddam mu ten nóż albo co gorsze dla ciebie - sama go użyje. Wynocha. - Brunet szybko podniósł się i pobiegł w las co chwila potykając się o gałęzie. Znowu skierowałam swój wzrok na zielonookiego. 
- Chodź. Odwiozę cię. - powiedziałam, a on posłusznie wstał i poszedł ze mną. Kiedy wyszliśmy z lasu było już ciemno. Podał mi adres i pojechaliśmy moją furgonetką, która na ogół stała nieruszana w garażu. Po kilku minutach jazdy dotarliśmy na miejsce. W drzwiach błękitnego, rodzinnego domku zauważyłam zapłakaną blondynkę z zielonymi oczami, która jak sądziłam była jego wcześniej wspomnianą siostrą. Widząc kto przyjechał pędem rzuciła się do drzwi furgonetki. Twarz blondyna była bez wyrazu. Wyglądał przerażająco. Dziewczyna kiwnęła głową z wdzięcznością i wzięła go pod ramię. Ruszyli do drzwi, a ja stałam jak wmurowana, nie zdolna wydusić słowa. Wpatrywałam się w ich oddalające się sylwetki, kiedy blondyn odwrócił się.
- Dziękuję. - Powiedział z nieśmiałym uśmiechem. Odwzajemniłam się tym samym i ruszyłam do furgonetki. 

______________________________________________

Cześć, czołem! :)
To jest pierwsza część mojego opowiadania i mam nadzieję, że w jakimś tam stopniu Wam się ono spodoba :)
Jest to moje pierwsze opowiadanie i liczę na Waszą wyrozumiałość.
Zachęcam do obserwacji i komentowania.
Miłego dnia! :*